3.2 Co Pan sądzi o emigracji zarobkowej oraz życiu na dwa domy: żona i dzieci w Polsce, ojciec zagranicą?

To, co sądzę o emigracji jest jednoznaczne: śmiertelnie zagraża rodzinie. Z całym szacunkiem dla tych, dla których wyjazd stał się koniecznością, jedyną możliwością przeżycia. Jednak najczęściej wyjazdy te są dla „lepszego życia”. I tu jestem bardzo sceptyczny, bo wiem, że poza zarobionymi pieniędzmi są koszty niepoliczalne i w efekcie życie wcale nie okazuje się lepsze.

Oczywiście są różne warianty wyjazdów: wyjeżdża sam mąż, sama żona, wyjeżdża cała rodzina. Ten ostatni wariant jest najbezpieczniejszy z punktu widzenia trwałości małżeństwa. Niestety bywa tragiczny w drugim pokoleniu. Dzieci nierzadko odchodzą od świata wartości domu rodzinnego (m.in. od Boga) na skutek presji otoczenia, rówieśników. Mając liczne kontakty z Polonią w całym niemal świecie (Europa, Ameryka, Australia) wiem, że jest to powszechny problem. Spotkałem się z wyjazdami zarobkowymi żon (kiedyś popularne na północ Włoch) do prowadzenia domu. Niestety usługi świadczone na rzecz pana domu często nie ograniczały się do sprzątania i gotowania. Duszpasterze bardzo ubolewali nad podwójnym życiem tych żon i matek.

Pytanie jednak dotyczyło wyjazdów mężczyzn. Koszt takiego wyjazdu bywa trudny do policzenia. Nawet nie myślę o sytuacjach, gdy mężczyzna na obczyźnie nie wytrzymuje samotności, znajduje pokrewna duszę i wcale tego pierwotnie nie planując (jakoś tak się dzieje), że … zdradza żonę. Nawet jeśli mąż jest wzorowo wierny to bezwzględnie cierpi na takim wyjeździe jego więź z żoną. Żadne telefony, SMS-y, maile, skypy nie zastąpią spojrzenia prosto w oczy, przytulenia, już nie mówiąc o zbliżeniach małżeńskich. Kontakt wirtualny nie jest w stanie zastąpić bezpośredniej bliskości kochających się osób. Jan Paweł II powiedział: celem małżeństwa jest wspólna droga do świętości, poprzez budowę komunii osób na wzór komunii Osób Boskich. Tak więc wyjazd zawsze niszczący komunię osób, tak naprawdę, przeciwstawia się celowi małżeństwa. Powinien być, zatem, traktowany jako absolutna ostateczność, możliwie najkrótsze rozstanie w celu zdobycia niezbędnych środków do przeżycia.

Powrót do listy Częstych pytań