2.3. Jak rozmawiać z narzeczonymi o NPR, to znaczy o tym, że te metody są lepsze – moralnie i zdrowotnie.

Jak rozmawiać z narzeczonymi o NPR, to znaczy o tym, że te metody są lepsze – moralnie i zdrowotnie. Antykoncepcja jest wszędzie reklamowana. Jak ich przekonać do NPR, skoro pigułka jest łatwiejsza i wygodniejsza?

Choć dla mnie odpowiedź na pytanie co jest lepsze jest oczywista, to sam ciągle poszukuję odpowiedzi na pytanie jak to wiarygodnie i przekonywująco przekazać. Mogę podzielić się dotychczasowymi „osiągnięciami” na tym polu: Nie straszę szkodliwością antykoncepcji (choć o niej wspominam). Nie grożę „grzechem” i „piekłem” (choć ukazuję w czym leży zło moralne, a nawet głupota samookaleczania w zakresie płodności, która przecież jest zdrowiem). Nie mówię o nieważności czy niegodności zawierania małżeństwa w Kościele przy radykalnej nieakceptacji jego nauki w ważnych kwestiach (choć zapraszam do refleksji nad słowami „przyjmę i po katolicku wychowam potomstwo, którym mnie Bóg obdarzy”). Wspominam o ekologiczności, moralności korzystania i wysokiej skuteczności NPR (ciągle wyższej od najskuteczniejszych preparatów tzw. antykoncepcyjnych) lecz nie zatrzymuję się nad tym. W myśl biblijnego „po owocach poznacie” koncentruję uwagę na skutkach.

NPR wymaga użycia rozumu (rozpoznanie aktualnej szansy na poczęcie dziecka) i woli (zastosowanie do realizacji dobrych planów prokreacyjnych przez ewentualne powstrzymanie się przed zbliżeniami w danym czasie). Przez mądre i dobre używanie rozumu i woli człowiek wzrasta, bowiem używanie ich jest wychowawcze i zawsze służy integracji wewnętrznej człowieka. Wspólne działanie w tym duchu będące wynikiem porozumienia pary osób zawsze (niemal mimochodem by nie powiedzieć automatycznie) pogłębia ich więź. Co więcej objęcie rozumem i wolą (przymioty stwórcze człowieka) jakiejś sfery powoduje ustąpienie lęku z nią związanego. (Człowiek pierwotny bał się żywiołów np. ognia, wody lecz ujarzmiwszy je, opanowawszy rozumem uczynił z nich przyjazne i pożyteczne siły.) Podobnie płodność poznana i opanowana staje się darem do zagospodarowania. Dziecko jawi się jako dar i w żadnym wymiarze nie „zagraża” miłości rodziców. Przeciwnie staje się jej namacalnym i trwałym (na wieczność) owocem. I dopiero wówczas pojawia się perspektywa harmonii i pełnej radości mogącej płynąć z bliskości seksualnej męża i żony. Nawet (tak pożądana przez świat) przyjemność seksualna może dopiero wówczas bez przeszkód wzrastać nieprzerwanie do końca życia. Zaznaczyć trzeba, że nie chodzi tu o same doznania (na których wyłącznie koncentruje się świat), które mają swe limity – ograniczenia (orgazm i nic więcej). Chodzi o głębię przeżycia jedności dwojga, o wymiar psychiczny a nawet duchowy tego spotkania kochających się i całkowicie oddanych i dozgonnie związanych ze sobą osób. Tu nie ma ograniczeń „największa” nawet głębia więzi psychicznej i duchowej może być (i powinna) nadal pogłębiana. O głębi tej decyduje wierność, wyłączność wspólnota życia i piękna, wspólna choć niekoniecznie pozbawiona trudności codzienność. Nie jest w stanie zrozumieć tego nikt, kto szuka „szczęścia” w przygodnych kontaktach seksualnych i „pokłada nadzieję” w … technikach, pozycjach, nowych partnerach,…., doznaniach. Zrozumieć nie, ale zatęsknić do takiej rzeczywistości może nawet najbardziej zagubiony. Oby tak się działo jak najczęściej i … oby zagubiony trafił na właściwe drogi powrotu i na ludzi, którzy w tym pomogą.

Antykoncepcja zwalnia z użycia rozumu i woli do kierowania swoim działaniem i brania odpowiedzialności za jego skutki. Tym samym zawsze prowadzi do degradacji osoby i zawsze niszczy więź między tak działającymi seksualnie osobami. U swych podstaw ma gloryfikację działania i doznań seksualnych jako celów samych w sobie rzekomo prowadzących automatycznie do szczęścia. Praktyka życia mówi jednak coś wręcz przeciwnego – seks oderwany od trwałej więzi i rodzicielstwa ma niesamowitą moc niszczącą (choroby, zdrady, rozwody, aborcje). Antykoncepcyjne podejście do płciowości i płodności ma charakter lękowy (przed naturalnymi skutkami podjętego działania – płodnością) przez co zawsze niszczy więź i szansę jej pozytywnego rozwoju przez blokadę możliwych przeżyć wyższych w spotkaniu współżyjących osób. Lęk, zabijając warstwy wyższe (psychiczną i duchową) sprowadza spotkanie osób do poziomu wyłącznie cielesnego, a ten z natury rzeczy działa coraz słabiej. (Psychologiczne prawo znużenia mówi, że powtarzane te same bodźce dają coraz słabszą reakcję ciała. Od tego nie ma ucieczki ani odwołania.) Na krótką metę można opóźniać degradację związku przez mnożenie bodźców (techniki, pozycje, środki farmakologiczne). Jednak tak naprawdę stałą atrakcyjność seksu (poprzez likwidację lęku i „uruchomienie” głębi) może zapewnić tylko trwały związek (małżeństwo) otwarty na skutki działania płciowego (dziecko). W każdej innej konfiguracji działający seksualnie skazany jest na własną degradację i niszczenie więzi ze współdziałającym. Tyle faktów. Wystarczy otwarty umysł i logiczne myślenie by z tych faktów wyciągnąć wnioski… Niestety działający seksualnie bez kontroli rozumu i woli tracą otwartość umysłu i zdolność logicznego myślenia.

Powrót do listy Częstych pytań