Często się z mężem kłócimy, właściwie nie potrafimy ze sobą rozmawiać, nie kłócąc się… Niedawno odkryłam, że mąż flirtuje z jakąś kobietą przez Internet. Podczas jednej z ostatnich kłótni, zapytany czy “ma kogoś na boku” przyznał, że tak… Powiedział również, że chce się ze mną rozwieźć. Co w tej sytuacji zrobić? Jak ratować nasze małżeństwo? Jesteśmy ludźmi wierzącymi.
Jakże często mylimy przyczynę ze skutkiem. Mężowi zaczyna wszystko przeszkadzać w żonie bo poznał nową kobietę. Oczywiście jest też prawdą, że prawdopodobnie nie zaangażowałby się w nową znajomość, gdyby w małżeństwie było mu niebotycznie dobrze. Tak czy inaczej przy zaangażowaniu uczuciowym poza małżeństwem męski umysł zaczyna funkcjonować na rzecz usprawiedliwienia zaistniałej sytuacji i „wymyślenia”, że najlepszym rozwiązaniem jest rozwód. Dochodzi nieraz do tego na drodze iście karkołomnych konstrukcji logicznych. Nie ma takiej podłości, do której mężczyzna nie potrafiłby dorobić świętej ideologii. Tego powinien się bać, każdy przyzwoity, zagubiony uczuciowo mężczyzna. Prosta podpowiedź: a co poradziłbyś swojemu zięciowi w analogicznej sytuacji, potrafi przyzwoitego mężczyznę szybko sprowadzić na ziemię. Za żadne skarby świata nie chciałby by jego ukochaną córeczkę zięć potraktował tak, jak on traktuje żonę. Tu natychmiast wraca zdolność racjonalnego myślenia…
Jesteście wierzącymi? Zacznijcie od spowiedzi, najlepiej u stałego wspólnego spowiednika, wzmocnijcie praktyki, korzystanie z sakramentów, pojedźcie na rekolekcje (bardzo polecam „spotkania małżeńskie”). Mam jednak obawę płynącą z doświadczenia, że mąż mówiący o odejściu z małżeństwa, wcześniej … oddalił się od Boga. Nie da się akceptować przykazania „nie cudzołóż” regularnie zdradzając żonę. Radzę Pani udać się do katolickiej poradni rodzinnej by tam w dłuższej rozmowie ustalić sensowną strategię ratowania małżeństwa. (Tzw. życzliwi dają nieraz koszmarne w skutkach „światłe” rady, podobnie jak nieodpowiedzialni mieniący się nowoczesnymi terapeuci i psychologowie.)