Dynamika miłości (List do Jacka Pulikowskiego) – TWM 3-2023

W kochającym się małżeństwie rośnie radość i szczęście, w którym współżycie ma swój udział. Nawet gdy osłabną reakcje ciała, to rosnąca radość i szczęście powodują, że sumarycznie współżycie małżeńskie jest coraz piękniejsze i wartościowsze.

Panie Jacku, jest Pan pierwszą osobą na świecie, która powiedziała, że „od dnia ślubu do końca życia (jeżeli zdrowie pozwoli) można cieszyć się radością ze współżycia małżonków”.

Miło, ale dla uczciwości muszę odnotować, że pierwszą osobą, która to powiedziała, jest Bóg Stwórca. Bóg, formułując przykazanie: „Nie cudzołóż” (Wj 20,14), orzekł, że monogamia, wyłączność seksualna i dozgonna wierność są wpisane w naturę człowieka. Wszyscy, którzy w to uwierzą i uszanują to, wprowadzając w życie, będą przeżywać coraz większe szczęście płynące z pogłębiającej się relacji miłości małżeńskiej. Wszyscy, którzy to zlekceważą i zaczną łamać przykazanie, będą niszczyć samych siebie i swoje (tak oczekiwane) szczęście. Prawdę powyższą potwierdził Chrystus, mówiąc: „Kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo; i kto oddaloną przez męża bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo” (Łk 16,18). W innym miejscu Jezus powie jeszcze radykalniej: „Kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa” (Mt 5,28). Święty Paweł dopowie natomiast, że „cudzołożnicy nie wejdą do królestwa Bożego” (1 Kor 6,9-10), czyli nie będą szczęśliwi.

Co więcej, uważam, że nie tylko można się cieszyć stale rosnącą radością, ale również stale rosnącym szczęściem wynikającym z coraz większej głębi relacji miłości pomiędzy małżonkami, której znakiem i jednym ze środków wyrazu jest zbliżenie małżeńskie.

Tu należy się kilka słów wyjaśnienia, jak rozumiem pojęcia: przyjemność, radość, szczęście.

Przyjemność

Przyjemność jest przeżyciem cielesnym (fizycznym), wynikającym z reakcji na bodźce. Działa tu bezwarunkowo prawo znużenia, mówiące, że powtarzanie tych samych bodźców będzie powodowało coraz słabszą reakcję ciała. Gdyby więc seksualność traktować wyłącznie jako generowanie przyjemności (bez małżeństwa bez więzi psychicznej i duchowej), to powtarzanie tych samych działań powodowałoby coraz słabszą reakcię, aż do jej zaniku, czyli do impotencji. Ten nieuchronny proces można by było jedynie spowolnić, mnożąc bodźce i stosując „uatrakcyjniające” gadżety, konfiguracje oraz farmakolagię. Tak więc ci wszyscy, którzy traktują seksualność rozrywkowo (bez małżeństwa, bez trwałej więzi, bez otwartości na poczęte dzieci), skazani są na nieodwołalny zanik przyjemności z aktywności seksualnej. Dodajmy, że przyjemności mogą być zgodne z naturą – godziwe (te spełniają pozytywną rolę w życiu człowieka) albo niegodziwe, sprzeczne z naturą, czyli wynaturzone. Do niegodziwych i tym samym zawsze niszczących rozwój i zarazem szczęście człowieka należy m.in. przyjemność płynąca z cudzołóstwa.

Radość

Radość, obok zadowolenia, satysfakcji, poczucia spełnienia itp., jest przeżyciem psychicznym wynikającym ze spełnienia oczekiwań, tęsknot, marzeń, planów. Radować może się zatem jedynie istota inteligentna – tylko taka bowiem może myśleć i snuć plany na przyszłość. Radość, podobnie jak przyjemność, może być budująca albo niszcząca. Radość ze spełnienia planów dobrych, ukierunkowanych na rozwój relacji miłości zbliża do szczęścia. Radość z planów niegodziwych, z cudzego nieszczęścia, z szerzenia zła w świecie pozostaje radością, ale niszczy człowieka i jego szczęście. Przykładem takiej niszczącej, a nawet degenerującej radości jest radość z pomagania kobietom w mordowaniu ich nienarodzonych dzieci (w aborcji) poprzez handel pigułkami poronnymi.

Trwała, dozgonna więź miłości (małżeństwo) i otwartość na potomstwo jest warunkiem nieskrępowanego czerpania z bogactwa ludzkiej płciowości

Szczęście

Szczęście jest przeżyciem duchowym, a więc zarezerwowanym dla istot mających wymiar wewnętrzny. Konkretnie szczęście jest wynikiem relacji pomiędzy istotami obdarzonymi wymiarem duchowym. A wyrażając się jeszcze precyzyjniej: relacji miłości pomiędzy tymi istotami. Możemy więc czerpać szczęście z relacji miłości z Bogiem i z ludźmi. Użycie słowa „miłość” domaga się doprecyzowania. W świecie jest ono używane nawet do działań niegodziwych („dowód miłości”, „kochanie się“). Tymczasem miłość to „bezinteresowny dar z siebie samego” (tego określenia za Soborem Watykańskim II używał wielokrotnie św. Jan Paweł I1). Ażeby być darem z siebie, trzeba sobą władać, posiadać siebie w elementarny sposób (problem wszystkich uzależnionych) i zdecydować się na oddanie siebie (problem egoistów) drugiemu, który stanowi wielką wartość. Tak więc każdy nałóg oraz egoizm ograniczają możliwość przeżywania szczęścia w życiu. Szczęścia, którego jedynym źródłem jest prawdziwa miłość. Mówili o tym wielcy święci. Święty Paweł: „Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący” (1 Kor 13,1). Święty Jan Vianney: „Dwie rzeczy warto w życiu robić: modlić się i miłować”. Święty Jan Paweł II za Soborem Watykańskim II: „Człowiek w pełni nie może siebie odnaleźć inaczej, jak tylko przez bezinteresowny dar z siebie samego” (KDK 24). Słowem, nie ma innej drogi do szczęścia, jak przez miłość, będącą darem z siebie.

Nałóg oraz egoizm ograniczają możliwość przeżywania szczęścia w życiu

Wielu wmawia sobie, że są szczęśliwi, ponieważ zażywają wiele przyjemności, a nawet radości. Popełniają przez to tragiczny błąd (merytoryczny). Tragiczny, bo bez miłości tracą szczęście nie tylko w tym życiu, ale i w wieczności.

Z powyższego rozróżnienia wynika, że przyjemność w parze, która nie buduje trwałej więzi miłości, rzeczywiście musi maleć. Jednak w kochającym się małżeństwie rośnie radość i szczęście, w którym współżycie ma swój udział. Nawet gdy osłabną reakcje ciała, to rosnąca radość i szczęście powodują, że sumarycznie współżycie małżeńskie jest coraz piękniejsze i wartościowsze. Radość ze współżycia w trwałym kochającym się związku małżeńskim w naturalny sposób stale rośnie. Posłużmy się tu banalnym przykładem. Oboje w dniu ślubu oczekiwali od siebie wierności. Po roku ich radość z obopólnej wierności jest duża, jednak po 50 latach wierności niepomiernie większa. Podobnie radość z pogłębiającej się więzi psychicznej, która – jak uczył św. Jan Paweł II – powinna zmierzać do „komunii osób nawzór komunii Osób Boskich”.

Myślę, że jeśli już stawiać sobie cele, to wysokie.

Radzę najwyższe, czyli ostateczne – wieczne.

Czy naprawdę jest to możliwe, że można cieszyć się radością ze współżycia tak długo?

Zacznę od anegdoty. 82-letni, emerytowany profesor wyższej uczelni w USA na pytanie studentki z pierwszego rzędu (pięknej, jak sam określił): „Do jakiego wieku może mężczyzna przeżywać radość z aktu seksualnego?”, odpowiedział: „Nie wiem, proszę pani. Do 82. roku życia na pewno tak, a później jeszcze nie wiem”. Niech ta anegdota będzie częścią odpowiedzi.

Pana pytania wynikają z szerzącej się w mediach i w efekcie w głowach ludzi … patologii. Ludzie mówią, myślą i działają na terenie seksu w sposób wynaturzony. Ich cierpienia, frustracje, negatywne odczucia, a w efekcie tego przekonania i sądy są prostą konsekwencją sprzeciwienia się naturze (wynaturzenia).

Normę wytyczają przykazania Boże – one opisują precyzyjnie naturę człowieka (czy się to komuś podoba czy nie). Człowiek ma ciało, ale nie jest ciałem. Ma ponadto wymiar psychiczny i duchowy. Próba zrozumienia czy nawet opisania człowieka z pominięciem wymiarów wyższych jest skazana na niepowodzenie i fałszywe wnioski.

Świat, mówiąc o seksie, schodzi na poziom doznań, reakcji cielesnych. Tymczasem bogactwo płciowości polega na głębi ukrytej w wymiarze psychicznym i duchowym (nie na reakcjach o charakterze naskórkowym). Trwała, dozgonna więź miłości (małżeństwo) i otwartość na potomstwo jest warunkiem nieskrępowanego czerpania z bogactwa ludzkiej płciowości.

Rzeczywiście, każdy przygodny związek nastawiony wyłącznie na reakcje ciała musi tracić na atrakcyjności. Jednak w trwałym związku ważniejsze jest to, co ten akt wyraża. A wyrażać powinien trwałą więź miłosną (psychiczną i duchową) i otwartość na rodzicielstwo. Radość i szczęście płynące z więzi miłości są dużo „atrakcyjniejsze” niż przyjemnościowe reakcje ciała. Nie znaczy to, że należy zaniedbywać przyjemność, a jedynie nadać jej należną wartość, mniejszą od radości i szczęścia. Wierność, wyłączność i dozgonność związku jest „świętym świętych” w małżeństwie. Przeżywane doznania fizyczne schodzą na dalszy plan wobec przeżywania głębi jedności psychicznej i duchowej. U małżeństw sakramentalnych dochodzi świadomość dopuszczenia do współpracy z samym Stwórcą w dziele przekazywania życia dzieciom. Ponadto małżeństwa sakramentalne mają konkretną pomoc w postaci łaski sakramentu małżeństwa w arcytrudnym dziele dojrzewania do świętości przez budowanie „komunii osób na wzór komunii Osób Boskich” (św. Jan Paweł II).

Z Bogiem, Jacek Pulikowski